Albania 2021

ALBANIA 2021

Dzień 1: 830km – Serbia 🇷🇸

 
Za chwilę skończą się internety więc będziemy zdani na WI FI na stacjach paliw. Pomału bolą już tyłki ale jedzie się całkiem przyjemnie. Pogoda dopisuje, a Trampek dzielnie pokonuje kilometry.
 
Fajne wyszło nam spalanie przez Słowację.
5,1 litra na 100km
 
Węgry natomiast cały czas autostradą w okolicy 110km/h
5,8 litra na 100km
 
No i teraz najważniejsza informacja dla osób wybierających się w te strony.
 
JAK SYTUACJA NA GRANICACH? 🛂
 
Brak kontroli.
 
Czechy 🇨🇿
Na granicy nie było nikogo. Zero żywej duszy. Wjechaliśmy jakby nigdy nic.
 
Słowacja 🇸🇰
Policjanci i żołnierze stali oparci o budynek. Rozmawiali między sobą. Nikogo nie zatrzymywali. Przejazd trwał 10 sekund.
 
Węgry 🇭🇺
Brak kontroli jak na Czechach. Nie było żywej duszy.
 
AKTUALIZACJA
 
Dotarliśmy do miejsca w którym spędziliśmy nocleg rok temu. Stacja paliw MOL, blisko Novego Sadu. Krzaki sprawdzone, niebawem idziemy się rozkładać, rano pobudka i jedziemy do Albanii. Docelowo będziemy chcieli dotrzeć do Camping ARBI Bar-Restaurant i tam spędzić nocleg 😉
Jak sytuacja na granicy z Serbią?
 
“Proszę pokazać paszport. Dziękuję, witamy w Serbii.”
Szczepienia? Paszporty covidowe? Testy PCR?
Nikt chyba nigdy tu o tym nie słyszał.
 
Także tak wygląda sprawa jeśli chodzi o to, co słyszymy w mediach, a co jest w rzeczywistości.
 
Jutro będzie raport z granicy macedońskiej oraz albańskiej.
Foteczek mało, bo cały czas za kierownicą się siedzi. 😀

Dzień 2: 730km – Albania 🇦🇱

Udało się dotrzeć 😉
 
Dzień rozpoczęliśmy o godzinie 5:00 budząc się w serbskim polu przy stacji paliw. Niezapomniane wrażania, spanko pod chmurką bez namiotu, więc MUGGA w nocy robiła robotę. Mogę napisać, że działa i polecam! 😀
 
Później ogień na tłoki i jedziemy dalej. Przez Serbię jest autostrada. Trampek nie miał lekko.
 
Przeważnie nasza prędkość wynosiła 110km/h, a podczas wyprzedzania dochodziło do 125km/h i to odbiło się na spalaniu.
 
Jak w Słowacji wyszło nam 5,1/100km tak najwyższe odnotowane spalanie w Trampku na tym wyjeździe wynosi…
7,4/100km
 
Oprócz tego jechało się spokojnie. Ruch mały, a czym bliżej południa to fajniejsze widoki.
 
Nasze 4 litery odczuły te 1500km w dwa dni. Z tej strony należą się wielkie brawa dla Magdy, za to, że dzielnie spisywała się jako pasażer i znosiła trudy podróży. 👏👏👏
(Wczoraj po 800km jazdy, stwierdziła, że możemy jeszcze walnąć 200km, bo jest dopiero 19:00. Musiałem ją odciągnąć od tego pomysłu 😅)
 
Tym sposobem dotarliśmy do granicy z Macedonią. 🇲🇰
 
RAPORT Z GRANICY.
 
Trochę był korek, ale jakoś boczkiem, boczkiem dojechaliśmy jak najbliżej bramek i czekaliśmy jak tam dalej rozwinie się sytuacja.
 
Powiem tyle. Oni nawet nie mają maseczek podczas sprawdzania dokumentów, a co dopiero pytania o szczepionki, testy czy inne cuda. Normalnie wklepali dane do systemu i życzyli miłej podróży. 😉
 
Macedonia i jej bramki co parę kilometrów potrafią wkurzać. Każda bramka kosztuje 1,50zł.
 
(Dobrze napisałem, złotego. Nie euro 😀)
 
Im bliżej jeziora Ochrydzkiego, tym większe górki oraz kręte drogi. Do tego zaczęło padać, więc trzeba było uważać. Na szczęście po 270 kilometrach od granicy dotarliśmy do granicy z Albanią.
 
Jest to mała granica, gdzie byliśmy jedyni jako pojazd. Zero testów, zero masek, zero szczepionek. Odkąd wyjechałem z Polski, to ani razu nie usłyszałem słowa C0\/|D
Także tak wygląda sytuacja na granicach. 🙂
 
Za przejściem granicznym jest camping u Arbiego, gdzie rok temu spotkaliśmy Lukasa, więc tutaj spędzimy najbliższe dwa dni.
 
Prysznic wzięty, namiot rozstawiony, kolacja zjedzona, więc teraz idę po zimne piwko 🍻

Dzień 3: 0km – Drilon 🇦🇱

To była regeneracyjna nocka. Te zrobione kilometry trzeba było wyleżeć, a jak sobie pomyślę, że do Gruzji będzie trzeba więcej robić, to … 🙈
 
W każdym razie wstaliśmy rano i zjedliśmy pyszne śniadanko u Arbiego. Posileni omletem, serem i warzywami udaliśmy się na pieszo do najbliższego miasta – Pogradec.
 
Celem wycieczki było nabycie albańskich kart SIM oraz wymienienie pieniążków na tutejszą walutę LEK.
 
Zdecydowaliśmy się na operatora VODAFONE i nabyliśmy karty SIM z 20GB internetu za 1500LEK za jedną kartę, czyli jakieś 50zl. 😉
 
Teraz relację na instagramie i FB będą szły jak złe 😀
Później przyszedł czas na kąpiel w jeziorze. 🏊‍♂️
 
Po takim wysiłku (10km na pieszo) trzeba było zjeść porządny obiad. 🤤
 
Tu znów zdecydowaliśmy się na Camping ARBI Bar-Restaurant i zamówiliśmy sałatkę oraz domowego Byrka wypiekanego na grillu.
 
Warzywa w Albanii – TOP 👌
Byrek domowej roboty – TOP 👌
 
Po tej jedzeniowej rozpuście przyszedł czas na leżakowanie na świeżym powietrzu. Zadowolony jestem z nowych mat NATURHIKE.
 
Gdy obiad się ułożył, przyszło zobaczyć jakie zapotrzebowanie na olej ma nasz dzielny osiołek – Trampek. 
 
RAPORT OLEJOWY:
 
Sprawdziłem stan licznika. Od momentu wyjechania z Polski zrobiliśmy 1640 km.
Dolałem 400ml.
Rok temu na takim dystansie dolałem 1,6 litra.
 
Także spalanie oleju po remoncie spadło zauważalnie, ale nadal spala olej. Może jakbyśmy podczas remontu zrobili szlif i dali nowe tłoki, to by było lepiej. 🤷‍♂️
 
Dam sobie rękę uciąć, że gdybyśmy te 1400 kilometrów nie lecieli autostradami, tylko jechali tak jak przez Słowację, to by ubytku nie było wcale albo byłby niezauważalny.
 
No ale jest jak jest.🛢️
 
I tak kocham ten motocykl. 😀😀😀
 
Czas spędziliśmy na piciu zimnego piwka, graniu w statki czy spoglądaniu na przyjeżdżających motocyklistów. Szybko zleciał ten regeneracyjny dzień i jutro udajemy się na południe Albanii 😉

Dzień 4: 310km – Ksamil 🇦🇱

Dziś górski dzień. Opuściliśmy camping u Arbiego i pojechaliśmy na południe Albanii. Oj widoki były piękne, a temperatura sięgała 40°C.
 
Trampek dzielnie pokonywał górskie serpentyny i spalanie nawet spadło.
 
5,6/100km to całkiem dobry wynik. 😉
 
Byliśmy tuż na wyciągnięcie Grecji 🇬🇷
 
Podjechaliśmy nad kanion Langarica, ale ile ludu tam było… Albańskie Mielno 😀
 
Stwierdziliśmy, że jedziemy do naszego campingu w miejscowości Ksamil. 😉
 
Tam znów ugoszczono nas zimną kawką, arbuzem i wodą. Rozłożyliśmy się na górze i mamy hamaki z widokiem na morze. 🌅
 
Pani właścicielka mnie poznała i ucieszyła się, że wróciliśmy do niej 🙂
 
Poznaliśmy tutaj Pawła z Warszawy, który podróżuje po Albanii samochodem i wspólnie poszliśmy na kolację. 🍝
Dziś wymęczyło nas słoneczko, ale jutro kolejny dzień regeneracyjny 😉
 
Teraz czas na winko w hamaku, a Was zapraszam do zdjęć, bo widoczki dziś naprawdę były TOP 📸👌

Dzień 5: 0km – Ksamil 🇦🇱

Dziś typowy dzień wakacyjny. Rano właścicielka powitała nas mrożoną kawą i zimną wodą, później śniadanko i nad wodę.
W porównaniu z zeszłym rokiem, wzrost ilości ludzi, to jakieś 200%
 
Po południu Paweł zaprosił nas na obiad czyli kurczaka z ryżem 🤤
 
Miejsce noclegowe na górze okupujemy z rodziną z Olesna, parą z Warszawy i parą motocyklistów z Francji 🙂
Jutro odpalamy maszynę i jedziemy zwiedzać okolicę. Może będzie więcej fotek, bo dziś to nie było czemu robić. 😀📸

Dzień 6: 140km – Wlora 🇦🇱

Nadszedł czas pożegnania z Ksamil Caravan Camping. Jak zwykle Pani właścicielka powitała nas rano zimną kawką, wodą i arbuzem. Spakowaliśmy nasze hamaki i przyszedł czas rozliczeń.
 
W cenniku widniało 8€ za osobę/noc.
 
Pani powiedziała, że bardzo się cieszy, że wróciliśmy do nich na kamping z tak daleka i abyśmy zapłacili 3€ od osoby. 😮
 
Nie mogliśmy tak tego zostawić więc oprócz nadprogramowych LEK-ów, Pani dostała od nas “homemade alcohol from Poland, very strong” 😀🍾
 
Po wymianie uścisków dostaliśmy jeszcze dżem na drogę oraz 3 lodowate wody.
 
Polecamy bardzo!
Ksamil Caravan Camping 👌
 
Wyruszyliśmy w stronę Wlory. 🏍️
 
Droga biegła wzdłuż wybrzeża, gdzie z lewej rozciągał się widok na morze, a z prawej, na góry! 🌅⛰️
 
Była to bardzo piękna trasa i polecam ją każdemu, ale muszę przyznać, że Trampeusz dostał mocno w kość. Wentylator dosyć często musiał zbijać temperaturę. 🌡️
 
Po ostatnich noclegach w hamakach i na dmuchanych matach, przyszedł czas na łóżko!
 
Znaleźliśmy nocleg na obrzeżach Wlory, skromne warunki, ale mamy wszystko czego potrzeba. Łóżko, klima i prysznic. 55zł/noc za osobę. Można było dobrać śniadanie za 15zł, z czego skorzystaliśmy i zobaczymy jutro co z to będzie. Pokoje prowadzą starsi państwo, którzy nie do końca władają językiem angielskim, ale bardzo chcą pomóc i są bardzo mili. 🙂
 
Jutro plaża i wakacyjny dzień. Jutro też serwis Trampka, naciąganie łańcucha i ogólne spojrzenie na inne podzespoły. Olej od dolania po przelotach autostradowych, zachowuje swój stan. 👌
 
Pomału zaczynamy wracać w stronę Polski! 🇵🇱
Bardzo pomału. 🙂
Zapraszam do zdjęć, bo dziś mega widoki! 📸

Dzień 7: 0km – Wlora 🇦🇱

😴 Spanko
❄️ Klima
🍴 Śniadanko
⛱️ Plaża
🌊 Morze
🍻 Piwko
🍝 Obiad
🚶 Spacer
🌅 Zachód
🍕 Kolacja
👕 Pranie
🥃 Drink
✍️ Post
😴 Spanko

Dzień 8: 140km – Durres 🇦🇱

Dziś poranne pożegnanie Vlory i jedziemy do znajomych Magdy, którzy mieszkają w Durres. Ostatni dzień w warunkach mieszkaniowych. Super widok z balkonu na morze, domowa rakija i pogaduchy wieczorową porą 😉
 
Zastanawiamy się czy wracać przez Czarnogórę i wjazd do Serbii, czy zaryzykować przejazd przez Kosovo w którym jeszcze nie byłem 😉 🇽🇰

Dzień 9: 0km – Durres 🇦🇱

Poranne burze oraz wieczorne pogaduchy spowodowały, że zostaliśmy w Durres jeszcze jeden dzień 🙂
 
Jutro już jednak na pewno ruszamy! Będziemy jechać w stronę Czarnogóry 🇲🇪
 
Kosovo musi jeszcze poczekać 🇽🇰

Dzień 10: 470km – Krajlevo 🇷🇸

Dziś pożegnaliśmy się z Albanią. Płakała z tego powodu… ⛈️
Całą trasę SH20 pokonaliśmy w deszczu. Mogę powiedzieć tylko, że to nic przyjemnego.
 
Przydała się Magdzie przeciwdeszczówka i w minimalnym stopniu zachowała komfort podróży, ale mój telefon nie wytrzymał tych warunków. Został zalany i teraz mam milony pixeli na ekranie. Pierwsze straty tej wyprawy. Oby ostatnie 😉
 
Ogólnie gdyby nie ten deszcz to piękna trasa. Koniec Albanii, cała Czarnogóra, Serbia to jazda przez góry. Widoki piękne. Nawet pod koniec dnia się wypogodziło 🙂
 
Ale deszcze czy ostatnie burze zrobiły tu spustoszenie. Drogi są pozarywane, kamienie leżą na środku, podmyte. Trzeba uważać.
 
Trampek dzielnie wiezie nas do domu, jutro powinniśmy dotrzeć do Węgier, a w środę lub czwartek, w rodzinne strony. 🏠
 
Dziś śpimy przy restauracji, gdzie spaliśmy rok temu. Zjedliśmy gigantycznego Serbskiego burgera, rozbiliśmy namiot, bo ta pogoda taka jakaś nie pewna i jutro z samego rana start dalej 😉
 
Kończymy na dziś bo z zasięgiem słabo, a cały dzień jazdy w deszczu dał się we znaki więc czas spać! 😴

Dzień 11: 600km – Dömös 🇭🇺

Śpimy dziś przy granicy ze Słowacją. Ciekawy to był dzień 😊
Pobudka nastąpiła o godzinie 6:00. W nocy oprócz hałasujących ciężarówek przejeżdżających z częstotliwością 30 sekund, nawiedził nas też deszcz. Dobrze, że robiliśmy namiot.
 
Poranek spędziliśmy w restauracji pijąc kawkę i herbatę, po czym zaczęliśmy ogarniać obozowisko i wtedy znów zaczęło padać.
 
Wydano komendę: “Przeciwdeszczówki włóż!”
Do Belgradu jechaliśmy w deszczu, w ulewie, w mżawce. Przydała się nasza odzież ochronna. W międzyczasie całkowicie padł mój telefon i dobrze, że zdążyliśmy w restauracji pobrać mapy, na telefon Magdy.
 
Droga mijała całkiem szybko, mogliśmy przetestować Trampka i o to wyniki.
 
Jazda z określonymi prędkościami i wykazy spalania:
90km/h –> 5,1/100km
105km/h –> 6,3/100km
120km/h –> 9,4/ 100km
 
Widać różnicę. 🙈🙉🙊
 
Czas na raport z granic. 🇷🇸🇭🇺
 
Koreczki na granicy spowodowane niedziałającym systemem po stronie węgierskiej, ale udało nam się tak przecisnąć i wstrzelić w godzinę, że akurat zaczęło działać jak dotarliśmy. Ale korki były potężne. 🙊
 
Straż graniczna sprawdziła tylko paszporty i spytała czy mamy jakieś papierosy. Po zaprzeczeniu, wylosowali lewą sakwę do otwarcia.
 
(Każdemu coś tam sprawdzali w bagażniku, u nas padło na sakwę)
 
Po przekazaniu informacji strażnikowi, że tam mam tylko namiot, śpiwory i tego typu rzeczy wskazał palcem na zawiniątko, wepchnięte gdzieś głęboko w sakwie.
 
Tak bardzo nie chciałem tego wyciągać, no ale skoro nalegał, aby pokazać mu……
 
… skarpety strudzonego wędrowca, no to siła wyższa 🙈🧦🩲
 
Szybciutko kazał wszystko pakować i życzył miłej podróży 😅
 
Magda bardzo chciała spróbować węgierskiej kuchni więc zatrzymaliśmy się w McDonald’s. Stwierdziła, że w Polsce lepiej jej podchodzą produkty z żółtego M.
 
Śpimy na campingu Dömös, który leży nad Dunajem, ale po ostatnich anomaliach pogodowych, strasznie tutaj zalało pobliski teren.
 
Camping nam dobrze znany, bo nocowałem tu już dwa razy. Jutro powinniśmy dotrzeć do domu i wtedy oficjalnie zakończymy wycieczkę i zaczniemy wychwalać Trampka. Teraz jeszcze tego nie robię, bo zostało nam jakieś 500 kilometrów. 😉
 
Idziemy za chwilę nad rzekę, wypić ostatnie piwko tej wyprawy i pomału będziemy kończyć. 😉

KONIEC! 🏁

Po 4000 km wróciliśmy do Polski! 🇵🇱
 
Trampek spisał się na medal! 🥇
 
Całych i zdrowych dostarczył do domu! 🏠
 
Teraz czas na kąpiel oraz doprowadzanie się do ładu i składu po wyprawie, bo za chwilę kolejna. Trzeba kupić telefon i zrobić szybki serwis maszyny, ale o tym wkrótce! 🛠️
 
Dziękuję Magdzie, za ten wspólnie spędzony czas! Była super pasażerką i dzielną towarzyszką podróży! 💪☺️🏕️🌅🍻🥙
 
Dziękuję za śledzenie relacji, kibicowanie czy wsparcie dobrym słowem! 🙏🙌👏

PODSUMOWANIE

Czas wracać do żywych. 😃
Lecz na początku trzeba wychwalić ten wspaniały motocykl!
3…
2…
1…
Chwała Trampkowi! 👏
 
🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱🇦🇱
 
Pora podsumować Albański wyjazd. Zrobimy to w liczbach:
4000 –> tyle kilometrów zrobiliśmy przez 12 dni
1500 –> tyle pieniążków wydaliśmy na paliwo
250 –> tyle litrów przepaliliśmy na wyjeździe
150 –> tyle pieniążków wydaliśmy na winiety i autostrady
1,6 –> tyle oleju dolałem do silnika
1 –> tyle telefonów straciło żywot na wyjeździe
 
Przejazd przez granice został opisany już podczas codziennych relacji. Nie potrzebne były szczepionki, testy czy inne rzeczy związane ze świrusem. To samo na powrocie.
Albanię można zwiedzić na wiele sposobów. Spać na dziko, na campingach czy w hotelach.
 
Każdy znajdzie tu coś dla siebie i będzie zadowolony. 😉
 
Przygotowując się na taką wyprawę, należy liczyć się z tym, że koszty paliwa są wysokie.
 
W każdym kraju przez, który się przejeżdża cena waha się w granicy 6,20zł – 6,50zł za litr.
 
Nasz wyjazd kosztował nas około 3000/3500 złotych za całość. Osoba, która wybiera się do Albanii w pojedynkę musi liczyć się z wydatkiem około 2500/3000 złotych.
 
Drogi w Albanii są na dobrym poziomie. 98% naszego wyjazdu, to była jazda asfaltem. Te wszystkie ładne zdjęcia, które pojawiały się podczas relacji, były robione przy drogach asfaltowych, więc jak ktoś się zastanawia czy jego szosowy motocykl da sobie radę w Albanii, to nie ma się co bać. 🇦🇱
 
Podróżowanie Trampkiem we dwie osoby nie jest zbytnio komfortowe, ale się da. Brakuje trochę mocy, brakuje miejsca, ale jak się chce, to wszystko jest do zrobienia. 🙂
 
Czy bolały nas tyłki? Oczywiście. 😃
 
Da się to ograniczyć poprzez przerobienie kanapy, czy zastosowanie siatki na siedzenie, aby był przewiew pod zadkiem. Ale ból tyłka jest nieodłącznym elementem podróży. Jedni przyzwyczajają się do tego szybciej, drudzy później, ale każdy kto pokonuje takie odległości, raczej tego doświadczy. Można robić częstsze przerwy, lub zacisnąć zęby i po prostu jechać dalej. 😉
 
Gratuluję Magdzie wytrwałości i tego, że wyjeżdżając w swoją pierwszą podróż motocyklową, potrafiła przejechać
800 kilometrów jednego dnia. Szacun! 👏
 
Jak ktoś ma jakieś pytania odnośnie wyjazdu, to śmiało można pisać 😉
 
Teraz czas na szybki serwis maszyny. Trzeba wymienić klocki z tyłu, wyczyścić łańcuch, dolać oleju do olejarki, spojrzeć na wszystko jeszcze raz, czy trzyma się ładu i składu, bo za tydzień wyjeżdżamy do Gruzji! 🇬🇪
 
Kolejna fajna wyprawa tuż, tuż. Raczej wszystko wskazuje na to, że pojedziemy w trójkę.
 
Patryk i Suzuki DL1000 V-Strom
Łukasz i Honda Transalp XL650V
Oraz ja na swoim Trampiszonie 😉
 
31 lipca start wycieczki 😉